Rozbieg 15. tygodnia
Otwieramy kolejny tydzień. Za oknem pochmurno i nieciekawie, poniżej pakiet rozweselający, energetyzujący i nadający tygodniowi sens. Bo gdy się trochę odprężymy, poczytamy, pośmiejemy – kolejnych 5 roboczych dni winno śmignąć niczym mgnienie oka. Start!
Bieganie
Najważniejszy wpis Tomka. Przebiegł maraton w Paryżu i błyskawicznie przygotował świetną relację!
Co prawda potem ogarnęło go głębsze zastanowienie, bo jego życie biegowe straciło część kolorów (francuskiej flagi?). Za dwa tygodnie co prawda pobiegniemy na 10km w Cieszynie, bezsprzecznie będzie ciekawie i wesoło, ale to niestety nie będzie Paryż…
Ja go pilnie dopingowałem, szalejąc przy piekarniku, dzięki temu opisałem też co się działo w piekarniku z zapiekanką o smaku maratonu w Paryżu.
Tomek czyli mgr inż. Anioł szybko podniósł się z tego „upadku”. Silniejszy. Bo znalazł nowy cel… Co daje nam nadzieję, że będzie nadal tu zaglądał, pisząc ciekawie o swoich dalszych biegowych spostrzeżeniach.
Pozostając w temacie biegowym wrzucę też Wam wpis o buffie. Nie każdy wie do czego go używać a to przecież bardzo wygodna chusta, opaska do ocierania potu, czapka, półczapka – od czasu, gdy się do niego przekonałem, to używam jednego, lub nawet dwóch. Sposoby wiązania są różne, ja używam takich 'niefirmowych' buffów otrzymanych w pakietach biegowych. No i na wszystko bym wpadł a nie na to, że przecież podczas biegu mogę go namoczyć, zostawić na nadgarstku i taką zaimprowizowaną gąbką ocierać zroszone potem czoło.
Renata czyli Zaniczka.pl zastrzeliła mnie tym zdjęciem. Uwielbiam jej koty, czasem (stanowczo zbyt rzadko!) raczy mnie jakimś filmem czy fotką. Popatrzcie na tę fotkę historyczną już, zalajkujcie, wyraźcie swój entuzjazm u niej. Albo skrytykujcie (ale to u mnie poproszę!).
Polecane
Zacznę od Izy z bloga Fragmentator.pl, która opisuje 21 ciekawostek ze Szwajcarii, w której mieszka. Bardzo ciekawe i zupełnie nieznane. Bardzo, bardzo lubię właśnie takie opowieści.
Jeszcze raz Zaniczka.pl. Pewno pamiętacie moje wpisy o konfiguracji disqusa (1) oraz (2). Wspominałem tam o możliwości komentowania jako guest (gość) bez logowania się. Zaniczka z tego zrobiła poradnik: komentujemy bez Disqusa.
Savon z crumbsofboredom.pl opisał na podstawie przygód Janusza i Stefana genezę Polskiego sushi. Inspiracją w tym temacie jest Blogierka.pl, która nawet gdy wzięła się za robienie wg podanego przeze mnie przepisu zapiekanki ziemniaczanej, to jej wyszły gołąbki. Zresztą, tenże Savon wdrożył akcję pod tytułem „męskie codzienne gotowanie„. Na Facebooku w ramach grupy. Polecam jeśli ktoś lubi kuchnię prostą, jadalną i skuteczną w napełnianiu męskich (i nie tylko) żołądków.
Ciekawy świata zaintrygował mnie wpisem: Bez paniki to tylko bomba. Mnie ta historia wciągnęła. Podobnie jak ta, gdy kupował auto.
Przerwa na reklamę. Słaba jakość, wiem. Do tego tym utworem (Carmina Burana „O Fortuna!”) można sprzedać wszystko. Ale przypatrzcie się o co chodzi i obserwujcie tekst! Mistrzostwo!
Na koniec (specjalnie tak) polecę jeden blog, w który wsiąkłem na amen. Z butami do biegania, kiścią bananów, niewyprasowanymi koszulami i spalonym obiadem. Wejdziecie i wyjście będzie tylko jedno. Wyrwać zdecydowanym ruchem wtyczkę z komputera lub przypiertentegesić patelnią w ekran notebooka. Ostrzegałem!
Otóż szaleństwo blogosfery, czyli Share week 2016 wypiętrzyło dobre, ciekawe blogi, które może nie mają pierdyliarda wyznawców ślepo odmieniających najnowszy tytuł wpisu Guru, ale które gromadzą wokół osoby specyficzne. Inteligentne, szydercze, doświadczone życiowo. Takie „Dogs of war” blogosfery. Co to z niejednej potyczki wyszli zwycięsko, niejeden raz odpuścili idiotom i hejterom, będąc czasem pod wozem, czasem nad ale zawsze mając coś do powiedzenia.
Bo wiecie, dobrzy blogerzy – w ramach share weeku – zazwyczaj polecają dobrych albo jeszcze lepszych. Tak jak dobry mechanik poleci dobrego elektryka. Ładna koleżanka… stop. W tę stronę to nie działa. No więc w każdym razie trafiłem na blog Jacka. Dizajnuch.pl. Tak jak wszedłem, tak od razu go wrzuciłem w czytnik RSS. Bo poczułem, że „to jest to”. Może też trochę inaczej to było, bo świat gwałtownie przypomniał sobie po godzinie mojego letargu (tylko oczami ruszałem i czasem prawomlaskałem myszą).
Facet przed czterdziestką. Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. Wiecznie na diecie i wiecznie upalony życiem…
(Kim jestem – dizajnuch.pl)
Dziś polecę początek jego cyklu o „klajentach”. To jest tak cholernie życiowy wpis, tak bardzo w ulotnym klimacie Monty Pythona, że … Poczytajcie! I broń Boże nie czytajcie innych wpisów. Broń Boże! (ostrzegałem!).
Muzycznie dziś nietypowo. Bo z jednej strony to Disturbed a więc powinien teraz zazgrzytać ciężki metal ale… Sound of Silence – już prawie się domyślałem jak ten utwór będzie zagrany. A tu zaskoczenie. Czekam, czekam, wokal się rozkręca, przechodzi w tryb country a potem… Dosłuchałem do końca. Warto było, bo głos niesamowity.
Miłego tygodnia!
Matko jedyna! Dopiero co zrobiłem porządek w swoich kanałach RSS. Dopiero co obiecałem sobie,że co najmniej przez trzy dnie nie wcisnę nowego bloga pod lupę, dopiero co obiecałem sobie, że będę się wcześniej kładł spać i wstawał na jeden raz, a tu przyszedł kolejny poniedziałek. Kolejny Twój wpis i kolejna weryfikacja moich planów… Nie napiszę więcej ani słowa. Pozostawię kilka linijek pustego miejsca w ramach niedopowiedzeń i zaoszczędzę dzięki temu więcej czasu by dziś jeszcze choć jeden wpis Jacka przeczytać… Może starczy mi sił na komentarz :D Dzięki Pawle za wkopanie mnie w Dizajnucha :) Poznałem Jacka parę dni temu, ale dopiero dziś przystanąłem na chwile by mu się przyjrzeć z bliska :D :D Pozdrawiam i miłego tygodnia życzę!
I ja Ci miłego życzę :D No widzisz, porządek to bardzo względna rzecz :D szczególnie w RSS :D
Jeeej, ale fajny ten kawałek… Aż dreszcze na plecach!
Haha – Dizajnucha namierzyłam wczoraj, ale na instagramie :) Reklama świetna, uwielbiam ten kawałek, więc jestem absolutnie nieobiektywna :p
Oho, wiedziałem, że zapomniałem na instagram zajrzeć, dzięki :D
Polecam się :D
Muszę się chwilkę pozbierać po reklamie z moim ulubionym utworem w tle…
Piwo i Carmina Burana! Wszystko bym tu widziała – najazd kosmitów próbujących sprzedać kiełbaski z Marsa, krokodyla handlującego na straganie własnym ogonem. Ale nie tego! Mistrzostwo!
A co do Dizajnucha – tak, to zdecydowanie najlepsze odkrycie ostatnich miesięcy :D
Co tam Kominek – Króla już mamy :D
Profesjonalna obsługa klajentów ponad wszystko – szczególnie jeśli dają wytyczne, aby szafki kuchenne były mocno sklejone, aby się nie rozpimpały przy posuwaniu ;) Hje, hje ;)
Eeee, no, bo mi odwali w dekiel i się sławą zatamcośtam :)
Dzięki, rili dzięki :)
Odwalanie lepiej zostaw innym i bierz się do pisania ;)
Z Dizajnuchem racja. Wiesz co jest ciekawe, właśnie sobie zdałem z tego sprawę, że napiszesz do mnie cokolwiek z tekstów Kominka, to nie rozpoznam. Niestety. Ale tekst z szafkami od razu mi przypomniał post Dizajnucha :D, przypadek? :P
Bo król jest tylko jeden :D
A Kominka, szczerze napisawszy, przespałam – już wiem, co słuchać w bezsenną noc ;)
Każdego mądrego warto poczytać, ale gdy widzę w blogosferze hołdy lenne – to nie moja bajka :)
Niach, niach… jak zawsze dużo ciekawych linków do czytania>:D
Miłej lektury :D
Raaaaju, jak Ty piszesz. Zielenieję z zawiści i mam ochotę nie przestawać pisać w celu trenowania własnego stylu.
o kurtka, obserwuję Zaniczkę na insta, ale to zdjęcie mi umknęło! genialne. Za linki dziękuję i jak zwykle część zostawiam sobie na później w domu. Dizajnuch zaraz pójdzie w ruch, pomiędzy strategią marketingową a nauką słówek z zakresu budowy transformatora.
Miłego tygodnia!
Miłego i Tobie – i pogodnego do tego. Gdyby Zaniczka sama mi (po moim marudzeniu) nie podesłała tej foty, też bym przegapił – bo przykryta jest nowszymi. Styl? Twój jest bardzo, bardzo dobry, dziękuję Ci za miłe słowa ale przy moim chaosie piśmienniczym to Twój wnosi spokój i porządek – a to niedoceniana zaleta :)
Ale że nie znałeś @dizajnuch:disqus?!! Cholera, ja myślałam że jest coś takiego jak „solidarność pleminków” i faceci z jajami w sieci trzymają się razem! :P No ale lepiej pozno niż wcale- Jacek świetnie pisze! :)
ps. Jai gołąbki? Jakieś pomówienia :P
pps. Czy kobiety mogą dołączyć do grupy? ;)
ppps. 10yszka w takim towarzystwie w Cieszynie= zacna recka :D A nie wybieracie się do Wawy na Orlen może?
pppps. Reklama- sztos!! :D A sound of silence <3
Wiesz, ja to u niego byłem, ale przelotem, się nie wczytałem no i mam za swoje :P – kumulacja!
ps. Gołąbki jeszcze niewyprodukowane, ale mam je na „short list”
pps. Już jesteś dołączona.
ppps. Z tego co mi wiadomo, do stolicy jeszcze się nie wybieramy biegowo :)
pppps. prawda? :D
ps. No to może się kiedyś doczekają ;)
pps. Senkju! :)
ppps. A kiedy stolyca? ;)
pppps. TAK! :D
Ps. Bankowo!
pps. YW
ppps. Daleko nam tę stolicę postawili, raz byłem na „połówce” praskiej, prawie się z wrażenia na trasie zgubiłem, zapłakanego mnie służby porządkowe na metę zaprowadzili. I misia dali!
:P
Zaczipuję Cię dla pewności następnym razem w takim razie :P
Byłem zaczipowany. W numerze był czip :D
boszz, no to nie wiem- dam mapkę or sth :P
Bankowo zgubię! :P
Uparciuch! Tak pamiętam, koziorożec :P ;)
Kurde, ja się zaczynam bać tego trzymania za jaja w sieci :)
Bać to się możesz uderzenia fejmu :D
Z uderzeń, to ja się boję tylko uderzenia sraczki chyba ;)
A no tego to też :P
Te cotygodniowe rozbiegi mają chyba coraz większą częstotliwość. ;) Albo ja w tym roku z każdym tygodniem coraz bardziej zwalniam. Jedyne co nas goni, a raczej pogania to choroby. :( A ponieważ właśnie leżę chora, to z przyjemnością sprawdzę nowy kierunek, może Dizajnuch oderwie mnie od stosu chusteczek i jeszcze większej kopy tabletek. PS. Bardzo dziękuję za polecenie wpisu. Muszę popracować nad nawykiem notowania, to by zwiększyło szansę na większą częstotliwość takich wpisów. Jeszcze raz bardzo dziękuję. :)
Nie dziękuj bardzo Cię proszę, bo mnie wpędzasz w zakłopotanie :D ja uwielbiam polecać interesujące teksty, to działa trochę tak, jak jedzenie wykwintnego posiłku w dobrym towarzystwie. Radość z wspólnego jedzenia się udziela – tak też z czytaniem jest :)
Przykro mi, że te Twoje wirusy tak krążą, może musicie po prostu nabrać odporności i teraz, gdy wiosna uderzy gorącymi promieniami, będzie tylko lepiej – czego z całego serca życzę :)
Izę też trzeba przekonać do biegania. Oczywiście nie siłą. :-P
Basiu, ja u Ciebie widzę pewne niepokojące syndromy szerzącej się zarazy biegowej. To można uleczyć tylko w jeden sposób – startem w jakimś oficjalnym biegu na wybrany dystans… A potem już na dwoje babka wróżyła ;)
Endorfin za dużo mi się naprodukowało podczas biegania. :-P Oficjalny bieg? Oczywiście, że będzie. We właściwym czasie. :-D
Nie pamiętam takiej serii, chyba nadrabiamy wszystkie lata, w których katar był szczytem chorowania. Dzisiaj ferie wiosenne się u nas zaczęły. Za oknem całkiem fajnie, ale przy 39 stopniach gorączki nawet to średnio cieszy. Ledwo na oczy patrzę, ale tak leżeć i patrzeć tylko w sufit też nie mogę. Próbuję chociaż poczytać. Po Share Week sporo nowych adresów mam do sprawdzenia. Jacka już odwiedziłam. Muszę przyznać, że momentami mocno jest, testosteronu dużo. :) Z wrodzonej nieśmiałości na tą chwilę tylko czytam, komentować jeszcze odwagi nie mam. ;)
PS. Pięknie napisałeś o tym wspólnym posiłku. Bardzo do mnie trafia, ale i tak dziękować będę. Chociażby dlatego, że widok zakłopotanego mężczyzny jakiś taki poruszający jest. :) O odporność zacznę walczyć jak tylko dam radę dłużej niż 5 minut w pozycji pionowej wystać. Wczoraj bohatersko na Komunię do znajomych poszliśmy. Dobrze, że w szwajcarskim kościele nawet ksiądz nie jest pewien, kiedy powinno się siedzieć, stać, a co dopiero klęczeć. Totalna samowolka. Ale dzięki temu łatwiej się ukryć, gdy ktoś z zachowaniem równowagi problemy ma. Dziękuję i gorąco ściskam. Przy tej temperaturze, to nie tylko przenośnia. ;)
Paskudny wyjątkowo wirus się po Was przetoczył :( U mnie młodego dwa razy nawiedzał, raz właśnie wysoka gorączka, drugi raz podgryzał go z różnych stron, to opryszczka, to jakieś dziwny kaszel – a lekarze dmuchali na zimne, bo kolejnym krokiem mogło być zapalenie oskrzeli czy płuc. Ale udało się… Z gorączką to mi zawsze żal, że na dworze tak ciepło a człowiekiem dreszcze trzepią i słońce razi jak wampira :) Zdrowiejcie, się wirusom mnie dajcie… Aha, moja teściowa wytrwale rozdaje przepis na miksturę goniącą wirusy precz. Czosnek, miód i sok z cytryny. Wypala wszystko na swojej drodze, polecam ;)
Zgaga, gangrena i zaraza już na mnie mówili, ale to chyba nie pomoże w chorobie ;)
Gdyby miało pomóc, to i niech tak mówią ;)
To w takim razie niech będzie na zdrowie :)
Ale teraz drugi raz w życiu nie wiem co powiedzieć, poza – dziękuję, bardzo dziękuję :)
Tak a’propos wpisu Basi poniżej – ja się zaczynam odczulać powoli, ale ten… jestem mocno lekooporny. Na początek rower, a potem się zobaczy :)
Się zobaczy – też tak mówiłam. :-P
Hihi, kiedyś na diecie schudłem 18 kg MałejŻonce na złość (bo powiedziała, że nie dam rady), to może i jak się zawstydzę, to i do biegania się przekonam? ;)
Coś czytałem właśnie u Ciebie, ale nie wiedziałem, że aż tyle! Coś tam, z pomocą dietetyczki, i ja uszczknąłem, ale to z 10 kg góra było :)
Nie dziękuj, tylko obserwuj i pisz dalej, bo się rewelacyjnie czyta :D Ja tam mogę biegać za nas dwóch ;)
Oj nie, bo mi wstyd będzie.
A z drugiej strony, może to i dobra motywacja :)
Dopiero co był poprzedni rozbieg, a tu już kolejny. Ty popędzasz chyba te tygodnie. Dizajnucha poznałam niedawno i też wsiąkłam. :-D Musimy nad nim popracować, bo biedak ma alergię na bieganie. Jakieś odczulanie mu zrobimy czy coś. ;-) Lecę poczytać resztę. Ps.Wykonanie piosenki mega.
No nie wiem czy tak można na siłę kogoś męczyć bieganiem :D
Oczywiście, że nic na siłę, sprytem go weźmiemy. :-P
Kombinujcie – jestem ZA (a nawet przeciw ;)
Jeśli spryt to Ty Basiu. Ja będę potakiwał i w odpowiednich momentach entelygentnie się uśmiechał. Spróbuję!
Matko, Basia- Ty szatanie biegowy!! :D
@dizajnuch:disqus- nie daj się ALE zrób na złość MAŁŻONCE i zacznij biegać! :D
Hahaha. :-D Bardzo dobry argument. Dzięki. Wiedziałam, że jakby co, to Ty mi pomożesz. :-D
wiadomo! :D
Niech cię szlag Bookworm! Niech cię szlag! Musiałeś właśnie TERAZ pokazywać dizajnucha??? Kiedy wybieram się biegać? Niech cię szlag!
Nigdzie nie znikam, poczytasz jak wrócisz ;)
A bo to wiadomo? Kolega kiedyś wyszedł na 10 minut po chleb, masło i takie małe ziemniaczane kuleczki. Wrócił, a w drzwiach jakiś gość mu powiedział, że on już tu nie mieszka…
Może to przez te kuleczki?
Bo ja to zrobiłem specjalnie! Dzięki temu biegać poszedłem tylko ja! (haha)
O, rety! Miałam skomentować, że ciekawe teksty poleciłeś, że z chęcią poczytam, że koty Zaniczki zaiste interesujące i w ogóle… A później wrzuciłeś Disturbed. Toż to mój ukochany zespół z metalowych lat! I jeszcze taki cover zrobili! Będę słuchać zapętlone, dopóki Prawie Mąż mi nie wywali komputera za okno! <3 <3 <3
Słuchaj, słuchaj, dopóki oknem wypada komputer nie jest jeszcze najgorzej :P